I żyłam sobie z takim fantastycznym nastawieniem, aż pewnego dnia obudziłam się przykuta do łóżka przez potworny ból pleców, mięśni, głowy i gardła oraz wysoką gorączkę. Na początku nie było to tak denerwujące, bo i tak cały czas spałam, ale kiedy nie mogłam już przespać kolejnego dnia, zaczęłam się naprawdę złościć. A co z pobijaniem biegowych rekordów, gotowaniem nowych potraw, aktywnym wypoczynkiem i dobrą, beztroską zabawą?!
Więc oto powód pierwszy - życie jest zbyt krótkie, żeby je marnować na chorowanie. Ale historia się jeszcze nie skończyła...
W końcu wyzdrowiałam i nadszedł ten dzień, w którym mogłam wreszcie pobiegać. Plan na ten tydzień przewiduje 3 minuty biegu, 2 minuty marszu i tak sześć razy. Nie było mi łatwo (właściwie to było mi o wiele za trudno, niż powinno, bo przy każdej rundzie byłam zmęczona jeszcze zanim skończyłam drugą minutę biegu), ale udało mi się. Z nieskrywaną dumą kliknęłam "End run" i czekałam aż aplikacja się załaduje i pokaże mi moje wyniki. Po chwili mój telefon skutecznie starł mi po-biegowy uśmieszek z twarzy, oznajmiając, że biegłam krócej i wolniej, niż ostatnie 4 razy.
I taki właśnie jest drugi powód, dla którego powinniśmy się chronić z całych sił przed chorowaniem. Bo bycie gorszym, niż poprzednio, zwłaszcza kiedy włożyło się mnóstwo siły w to, żeby w ogóle ukończyć bieg, jest bardzo, bardzo demotywujące.
Ps. Dziś mój telefon nie wywinie mi takiego psikusa - mam zamiar pobić tyle rekordów, że się nie będzie mógł zsynchronizować do końca świata! ;)
Twoje P.S. sprawiło, że usmiechnęlam sie od ucha do ucha!
OdpowiedzUsuńA co do postu - zgadzam się, wszak "szlachetne zdrowie, ten tylko się dowie..." ;)
Pobijania wielu rekordów, i stawania się każdego dnia najlepszą dla samej siebie!
OdpowiedzUsuńtylko niestety czasem choroba "śmieje się" z naszych starań o to by zdrowo żyć. trzeba to jakoś przeboleć - life aint easy ;) Na pewno szybko nadrobisz lekki spadek formy.
OdpowiedzUsuń